Był maj 1991 r., kwitły kasztanowce, a oni zdawali maturę. Młodzi, pełni optymizmu ruszali w dorosły świat. Po trzydziestu dwóch latach postanowili znów się zobaczyć, powspominać czasy licealne, sprawdzić, jak bardzo zmienili się ich koledzy i koleżanki.
Naukę w Liceum Ogólnokształcącym im. mjra Henryka Sucharskiego w Sierpcu zaczynali u schyłku PRL, a kończyli ją, gdy Polska weszła w etap radykalnych zmian ustrojowych. Do klasy IVc o profilu ogólnym z językiem niemieckim uczęszczało ponad trzydzieści osób. Mieli cztery lata, by się zaprzyjaźnić, zżyć i sprawić, żeby warto było dobrze wspominać razem przeżyte lata.
Jestem z was dumny
Z inicjatywą klasowego spotkania po latach wyszli Margota Zimerman i Remigiusz Nowakowski. Na początku było trochę problemów z zebraniem chętnych. Wiele osób rozjechało się po świecie. Z pomocą jednak przyszły media społecznościowe i udało się. Ponad dwadzieścia osób wyraziło chęć uczestnictwa w spotkaniu. Do Zajazdu Sonata przybyli ciut starsi, bardziej doświadczeni, jednak ciągle pamiętający szkolne dni i wspólnie przeżyte chwile. Zaproszono też wychowawcę Jakuba Grodzickiego.
— Cieszę się, że znów mogłem was zobaczyć, przekonać się, że poradziliście sobie w życiu. Trochę się zmieniliście, ale mimo upływu czasu dla mnie zawsze pozostaniecie tą wspaniałą młodzieżą, która z takim optymizmem patrzyła w przyszłość i była gotowa położyć u swoich stóp cały świat. Z radością śledzę wasze dokonania. Jestem dumny z waszych osiągnięć i sukcesów życiowych. Wyrośliście na wspaniałych ludzi — powiedział Jakub Grodzicki.
Szkolne zmory i radości
Na spotkanie przybyli zaopatrzeni we wspomnienia i albumy pełne zdjęć. Ze śmiechem oglądano fotkę, na której dziewczyny trzymały w dłoniach majtki — prezent od chłopaków z okazji Dnia Kobiet. Ktoś wspominał wybory miss szkoły, podczas których niesiono w lektyce przedstawicielkę klasy. Panowie z pewnym rozrzewnieniem wracali pamięcią do wspólnych wyjazdów na mecze piłkarskie na stadion Legii i spotkanie z kibolami oraz milicją.
— Moją zmorą pozostała matematyka. Na szczęście nie było wtedy obowiązku zdawania matematyki na maturze. Chociaż od czasu do czasu mam sny, że muszę uzupełnić ten brak i znów siedzę w hali LO, a przede mną kartka z zadaniami. Wyobrażacie to sobie — ja, który jak tylko dostaję paragon z kasy, to od razu oddaję go żonie, bo liczba cyfr na nim mnie przeraża. Koszmar! — śmiał się jeden z panów.
Ktoś wspominał trzy niedostateczne z chemii, zdobyte w ciągu jednej godziny, inny instrukcję budowy pralki, która znalazła się w odpowiedzi na sprawdzianie z biologii, z wielkim sentymentem opowiadano o lekcjach plastyki. Były też słowa podziwu dla jednego z kolegów, który potrafił wymienić stolice wszystkich państw.
Nie zabrakło również opowieści o tym, co działo się po maturze. O skończonych studiach, mężach, żonach, dzieciach, a nawet wnukach. Spotkanie, jak na klasę, której wychowawcą był wuefista, przystało, nie mogło się obyć bez tańców. Okazało się, że kondycję wszyscy mają nadal na medal.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu ekstrasierpc.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz